Licznik porażek Wisanu Skopanie wciąż ani nie myśli się zatrzymywać. W niedzielę ponownie w naszych szeregach zawiodła skuteczność i niebiesko - biało - zieloni przegrywają z Sanną Zaklików 2:1 meldując się tym samym w strefie spadkowej.
Sanna
Zaklików |
|
Wisan
Skopanie |
11 |
strzały |
22 |
5 |
strzały
celne |
8 |
4 |
rzuty
rożne |
5 |
3 |
spalone |
3 |
Od pierwszego gwizdka sędziego drużyna ze Skopania nieustannie napierała na bramkę przeciwnika. Szanse do zdobycia trafienia były wręcz wyśmienite. Już po kilkudziesięciu sekundach Krzysztof Kubiak wypatrując Kacpra Panka posłał z prawego skrzydła futbolówkę za linię bloku obronnego. Nasz napastnik ruszył samotnie w kierunku pola karnego i pokusił się o uderzenie lewą nogą – można powiedzieć, iż za dużo siły, zbyt mało precyzji i piłka pofrunęła na wysokości drugiego piętra. W 13 minucie Krzysztof Kubiak strzałem z półwoleja próbował zaskoczyć bramkarza przeciwnika, aczkolwiek i tym razem zawiodło wykończenie. Chwilę potem Dawidowi Kubisztalowi udało się przedrzeć samym środkiem przez zasieki defensywne Sanny – trudniejsze zadanie zostało więc wykonane, ale gracz Wisanu nie stanął na wysokości zadania w końcowej fazie akcji kopiąc futbolówkę wprost w bramkarza. W 17 minucie Dawid Kubisztal uruchomił podaniem z własnej połowy boiska Kacpra Panka. Zawodnik Wisanu wyprzedziwszy obrońcę z Zaklikowa znalazł się w szesnastce – efekt niestety identyczny jak na samym początku spotkania. W 20 minucie po raz pierwszy do pracy został zatrudniony Tomasz Kryszpin – bramkarz Wisanu zdołał odbić futbolówkę zmierzającą tuż obok słupka na rzut rożny. W 23 minucie z rzutu wolnego piłkę nad murem posłał Bartek Furdyna – golkiper Sanny znów popisał się skuteczną interwencją. Minutę potem po podaniu Dawida Kubisztala nieczysto z okolic końca pola karnego kopnął Marcin Serafin i futbolówka znacznie ominęła słupek. W 26 minucie ponownie dało o sobie znać stare piłkarskie porzekadło. Nie udało się Wisanowi, więc udało się gospodarzom. Paweł Skoczyński fenomenalnie z chirurgiczną precyzją przymierzył z rzutu wolnego oddalonego około 30 metrów od bramki wprost w samo okienko. Bramka nieco pobudziła piłkarzy Sanny do żwawszych ataków. A mianowicie, minutę potem piłka po uderzeniu z dalszej odległości zatrzepotała w bocznej siatce. Natomiast w 33 minucie ze strzałem tuż zza pola karnego gracza Sanny bez problemów poradził sobie Tomasz Kryszpin. W końcówce pierwszej odsłony dwukrotnie do wyrównania próbował doprowadzić jeszcze Dawid Kubisztal, ale i w tym przypadku górą okazywał się bramkarz gospodarzy. Do przerwy prowadzenie Sanny Zaklików.
Po zmianie stron, mam wrażenie, iż zapędy naszego zespołu nie były już takie intensywne. Co nie oznacza, że szans do wpisania się na listę strzelców brakowało. W 46 minucie swoich sił z dystansu spróbował Krzysztof Kubiak – piłka poszybowała wysoko nad bramką. Chwilę potem nasz obrońca znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie ratując niebezpieczną sytuację wybiciem piłki poza linię bramkową. Po tym rzucie rożnym zawodnik Sanny główkował nad poprzeczką. W 54 minucie po dośrodkowaniu z lewego sektora boiska ustawiony tyłem do bramki Krzysztof Kubiak w nieszablonowy sposób próbował przelobować bramkarza rywali, jednak ponownie futbolówka nie znalazła drogi do siatki. W 72 minucie po kiksie obrońcy Sanny Dawid Kubisztal pobiegł w kierunku szesnastki – bramkarz z Zaklikowa skracając kąt utrudnił naszemu pomocnikowi zadanie i akcja spaliła na panewce. W 78 minucie piłkę po uderzeniu Bartka Furdyny zza pola karnego zdołał końcówkami palców sparować na słupek golkiper gospodarzy. Wreszcie w 80 minucie naszemu zespołowi po wielu staraniach udało się wyrównać stan rywalizacji. Dobrą, ożywczą zmianę potwierdził Kacper Smykla. Rezerwowy Wisanu ściął akcję do środka i po uderzeniu w krótki róg po ziemi pokonuje bramkarza rywali. Jednak w 83 minucie kibice i drużyna Wisanu dostaje obuchem w głowę. Centrę z prawej strony boiska zwieńczył celną główką po koźle Adrian Kozłowski. Rozpoczęło się rozpaczliwe patrzenie na zegarek po obu stronach. Nasza drużyna podjęła jeszcze rękawice, ale niewiele z tego wynikało. W 85 minucie piłka po dośrodkowaniu Krzysztofa Kubiaka zatrzymała się na poprzeczce, a dwie minuty potem po podaniu Bartka Furdyny ten sam zawodnik kopnął wprost w bramkarza z głębi pola karnego. W doliczonym czasie gry po szybkim kontrataku Sanny słupek uratował niebiesko – biało - zielonych. Marzenia o korzystnym rezultacie spełzły więc na niczym. Przegrywamy piąte spotkanie z rzędu.
Cóż po takim spotkaniu można mądrego napisać. Po prostu ręce wszystkim opadają. Chodzi oczywiście o zademonstrowany przez ekipę ze Skopania niewyobrażalny pokaz nieskuteczności. Piłkarze Wisanu mieli zwichrowane celowniki i marnowali sytuacje na potęgę. Siedem, osiem z nich z niedzielnego pojedynku trzeba zakwalifikować do takich, których po prostu wykorzystanie jest obowiązkiem. Sami zrobiliśmy bohaterem meczu bramkarza Sanny. Dlatego akurat w tym meczu przyczyn porażki należy dopatrywać się wyłącznie w zachowaniach w polu karnym przeciwnika.
Sanna Zaklików - WISAN Skopanie 2:1 (1:0)
1:0 26' Paweł Skoczyński (rzut wolny)
1:1 80' Kacper Smykla
2:1 83' Adrian Kozłowski
WISAN: Tomasz Kryszpin - Mikołaj Leśniak, Marcin Hynowski (68' Kacper Smykla ), Bartłomiej Furdyna, Paweł Czechura (46' Dawid Ozga) - Krzysztof Kubiak, Marcin Serafin, Dawid Kubisztal, Wiktor Nowak (81' Eryk Pietraszko), Dawid Jarosz - Kacper Panek
Sędziował: Damian Wrona