
Wisan Skopanie zremisował na wyjeździe z LZS-em Wola Rzeczycka 2:2. Niebiesko - biało - zielonym nie pomogło to, że przez prawie pół godziny grali w przewadze jednego zawodnika.
Był to mecz chaos, jednak podczas którego dużo działo się pod obiema bramkami. Gospodarze mieli już dobrą okazję w 5 minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Mikołaj Leśniak niepotrzebnie przepuścił kozłującą piłkę, bowiem tuż zza jego pleców wyskoczył jeden z piłkarzy LZS-u, ale uderzył głową obok słupka. Kolejną szansę drużyna z Woli Rzeczyckiej wypracowała sobie dwie minuty później. Przegrana przez nas przebitka na środku boiska, następnie podanie do lewej strony i strzał w środek, z którym bez większych problemów poradził sobie Jakub Gnat. Za chwilę było groźnie pod bramką miejscowych. Najpierw z dystansu kopnął nieznacznie obok lewego słupka Łukasz Baran, a minutę potem stuprocentową szansę zmarnował Mirosław Dryka. Skrzydłowy Wisanu nie wykorzystał prezentu od bramkarza, który za krótko wybił futbolówkę i ta zaskakująco trafiła pod jego nogi. Naszemu zawodnikowi zabrakło jednak chłodnej głowy, ponieważ bardzo nieczysto strzelił lewą nogą obok bramki. W 12 minucie przed utratą bramki uratował nas bramkarz. Ekipa ze Skopania została zaskoczona po wyrzucie z autu, kiedy to w sytuacji sam na sam znalazł się gracz LZS-u, lecz przegrał pojedynek ze świetnie interweniującym Jakubem Gnatem. Pierwszy gol w tym spotkaniu padł w 24 minucie. Fatalne zachowanie naszego obrońcy, który na piątym metrze asystował wręcz rywalowi, zgrywając futbolówkę klatką piersiową w taki sposób, że z najbliższej odległości Kamil Stańkowski mógł ją wpakować do siatki. To była jakaś nowość, ponieważ pierwszy raz w tym sezonie straciliśmy bramkę w trakcie pierwszej połowy. W 27 minucie mieliśmy za to okazję na błyskawiczne doprowadzenie do remisu. Łukasz Baran skutecznie powalczył o bezpańską piłkę, wyprzedził już defensora, ale jego uderzenie z szesnastki obronił nogami bramkarz z Woli Rzeczyckiej. Udało się to Wisanowi dziesięć minut później, choć naprawdę w bardzo niecodziennych okolicznościach. Bramkarz LZS-u wypiąstkował piłkę daleko do boku, gdzie znajdował się tam wracający po rzucie rożnym Bartłomiej Furdyna. Kapitan Wisanu bez wahania podjął decyzję o kopnięciu z powietrza i niespodziewanie przelobował bramkarza. Gdy wydawało się, że pierwsza część meczu zakończy się remisem, faulu w polu karnym dopuścił się Łukasz Trzeciak, a jedenastkę na bramkę zamienił Kamil Stańkowski.
Tuż po przerwie gospodarze mogli podwyższyć rezultat. Po strzale z rzutu wolnego, skierowanym obok muru, piłka zatrzepotała w bocznej siatce. Ekipa Wisanu natychmiast po tym również miała swoją sytuację, tyle że na doprowadzenie do wyniku remisowego. Kacper Lis nie zdecydował się na uderzenie z dobrej pozycji, tylko podał w uliczkę do Dawida Kubisztala. Skrzydłowy Wisanu dograł następnie z lewej strony wzdłuż bramki, po czym blisko trafienia samobójczego był obrońca z Woli Rzeczyckiej, który odbił piłkę głową w taki sposób, że ta trafiła jedynie w słupek. Od 56 minuty podopieczni trenera Hynowskiego grali w liczebnej przewadze. Solidnie przez całe spotkanie na drugą żółtą kartkę pracował Marcin Chamot, aż wreszcie został słusznie wykluczony z dalszej rywalizacji. Wykorzystaliśmy to w 66 minucie, gdy z najbliższej odległości po zacentrowaniu Mirosława Dryki z prawej strony pierwszą bramkę w bieżącym sezonie zdobył Kacper Lis. Niestety tylko na tyle było stać naszą drużynę w tym meczu. Nie potrafiliśmy zdominować rywala grającego w osłabieniu. Jedyną szansę wypracowaliśmy sobie w 84 minucie. Z płaskiego, penetrującego podania Mirosława Dryki nie skorzystał na drugim boku Dawid Kubisztal, który mając przed sobą już tylko bramkarza kopnął wyłącznie w boczną siatkę. Powiem więcej, to gospodarze byli bliżej rozstrzygnięcia pojedynku na swoją korzyść w 87 minucie. Po dalekim zagraniu na lewą stronę gracz z Woli Rzeczyckiej zgubił przyjęciem do środka naszego defensora i uderzył fartownie dla nas tylko w lewy słupek. Za chwilę dobrze też ze strzałem z rzutu wolnego uporał się Jakub Gnat, ale bramek już nie zobaczyliśmy i doszło do podziału punktów.
Dla mnie ten remis smakuje jak porażka i tak to należy chyba interpretować. Zdobyliśmy wprawdzie jedną bramkę w przewadze, ale wcale nie było widać różnicy, że jeden z zespołów zmuszony jest do radzenia sobie w dziesiątkę. Graliśmy jak równy z równym, co pokazuje, że zanotowaliśmy bardzo przeciętny, o ile nie słaby występ. A mogło skończyć się wręcz kompromitacją, gdyby piłka nie trafiła w końcówce w słupek. Właśnie ten brak kontroli nad wydarzeniami boiskowymi raził najbardziej. Jest jeden pozytyw. Naszym najjaśniejszym punktem w tym spotkaniu był zdecydowanie Łukasz Baran. Młodzieżowiec Wisanu zagrał praktycznie bezbłędne zawody, wszystko mu w tym meczu wychodziło, a do perfekcji zabrakło jedynie jakieś zdobyczy, czy to asysty, czy bramki. Dwoma słowami - pan piłkarz. Dobrze, że mamy go w drużynie, bo to nie pierwszy raz w tym sezonie, kiedy był wyróżniająca się postacią Wisanu.
LZS Wola Rzeczycka - WISAN Skopanie 2:2 (2:1)
1:0 24' Kamil Stańkowski
1:1 36' Bartłomiej Furdyna
2:1 43' Kamil Stańkowski
2:2 66' Kacper Lis (asysta Mirosław Dryka)
56' Marcin Chamot (LZS Wola Rzeczycka)
WISAN: Jakub Gnat - Mikołaj Leśniak, Łukasz Trzeciak, Bartłomiej Furdyna
, Dawid Jarosz - Mirosław Dryka, Marcin Hynowski
, Marcin Serafin, Łukasz Baran, Dawid Kubisztal - Kacper Lis
Sędziował: Tomasz Kopeć (Jeżowe)
LZS Wola Rzeczycka | Statystyki meczowe | WISAN Skopanie |
---|---|---|
20 | strzały | 13 |
7 | strzały celne | 6 |
1 | spalone | 4 |
2 | rzuty rożne | 4 |