Wisan meczem z LZS-em Wola Rzeczycka udowodnił, że nie zamierza wywieszać białej flagi w kontekście rywalizacji o klasę okręgową. W przekonującym stylu nasza drużyna pokonała gospodarzy 4:1 i zniwelowała tym samym stratę do Jezioraka do dwóch punktów.
Pierwsze trafienie padło już w pierwszej akcji i należało do Kamila Kędziory. Nie pamiętam za bardzo skąd piłkarz Wisanu znalazł się w tej strefie, prawdopodobnie wcześniej był wyrzut z autu. Nie zmienia to jednak faktu, że po raz kolejny potwierdził, że ma "czutkę" w odnajdywaniu się w polu karnym przeciwnika. Nasz obrońca zejściem na lewą nogę oszukał w prosty sposób rywala i stanąwszy przed bramkarzem, który odsłonił prawie większość bramki strzelił skutecznie w sam środek. W 13 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego znajdujący się na czystej pozycji Marcin Serafin główkował obok lewego słupka. Gospodarze próbowali się odgryzać bazując głownie na stałych fragmentach, ale czy to po kopnięciu z rzutu wolnego, czy uderzeniu głową po wyrzucie z autu futbolówka pofrunęła mocno ponad poprzeczką. W 20 minucie drużyna ze Skopania podwyższyła prowadzenie. Błyskawiczna i książkowo przeprowadzona akcja podopiecznych trenera Hynowskiego po przechwycie, prostopadłe podanie uruchamiające Dawida Kubisztala na lewym skrzydle, podanie wzdłuż bramki i Kacper Lis dokłada stopę do "pustaka". W następnych minutach z obydwu stron nie działo się nic wartego odnotowania. Dopiero w 39 minucie miejscowi mieli szansę na złapanie kontaktu. Gracz LZS-u nie skorzystał jednak z prezentu, kiedy to po kiksie naszego defensora w szesnastce kopnął wprawdzie w bramkę, ale w tą treningową, znajdującą się poza obszarem boiska. Z drugiej strony przed okazją na dobicie rywala stanął Kacper Pietraszko, lecz po płaskiej centrze z prawej strony niepilnowany młodzieżowiec Wisanu przeniósł z okolic szóstego metra piłkę nad poprzeczkę.
Wydawało się, że kontrolujemy przebieg spotkania, ale zmieniło się to chwilę po zmianie stron. Powtórka w zasadzie z rozrywki. W kolejnym, czwartym już meczu z rzędu tracimy bramkę tuż na początku drugiej połowy. Gol wręcz kuriozalny, ponieważ podczas próby wybicia Tomasz Szymczyk nastrzelił głowę Kamila Stańkowskiego, a futbolówka nieoczekiwanie przelobowała zdezorientowanego Tomasza Kryszpina. Doskonale wiemy, że jeden gol różnicy to żadna przewaga, a na dodatek zespół Wisanu w kolejnych minutach robił wszystko, aby skusić los wyjątkową nieskutecznością. Gospodarze zupełnie nam nie zagrażali, za to my marnowaliśmy swoje sytuacje na potęgę. Brylował głównie w tym Kacper Lis, który zaprzepaścił chociażby dwie okazje sam na sam. Zawodnik Wisanu w 52 minucie kopnął wprost w bramkarza, a w 57 minucie piłka po jego uderzeniu zatrzymała się na prawym słupku. Groźnie było także po dośrodkowaniach z rzutu wolnego, ale Kacper Lis czy Kamil Kędziora nie trafili nawet w światło bramki. Naprawdę długo podtrzymywaliśmy nadzieje gospodarzy na doprowadzenie do remisu, aż wreszcie w 73 minucie chłodnej głowy nie zabrakło Dawidowi Kubisztalowi, który udokumentował bardzo dobry występ wpisem na listę strzelców. Skrzydłowy Wisanu ominął bocznego obrońcę i wbiegnąwszy spod linii autowej pokonał bramkarza mocnym, płaskim uderzeniem obok prawego słupka. Sprawę zwycięstwa ekipa ze Skopania przesądziła w 78 minucie, kiedy to celną dobitką po główce Kacpra Pietraszko popisał się Krzysztof Kubiak. Dodatkowo myślę, że pod sam koniec spotkania z jednego trafienia został okradziony Tomasz Szymczyk. Przy skutecznej dobitce naszego stopera arbiter dopatrzył się wątpliwego przewinienia na bramkarzu. Nie mniej, wygrywamy ostatecznie i tak w okazałych rozmiarach z LZS-em Wola Rzeczycka 4:1.
Bardzo dobra odpowiedź Wisanu na ostatnie niepowodzenia. Pierwszy raz w obecnym stuleciu wygrywamy w Woli Rzeczyckiej. Wydaje się, że zespół Janusza Hynowskiego w niedzielne popołudnie postawił na bardziej bezpośredni futbol, co w zupełności wystarczyło, ponieważ z niezwykłą łatwością i prostotą stwarzaliśmy sobie kolejne sytuacje bramkowe. Rezultat powinien zakręcić się blisko rozmiarów z jesiennego spotkania pomiędzy obydwoma klubami, aczkolwiek tym razem mieliśmy większe problemy ze skutecznością. To oczywiście tylko jeden mecz, ale w naszych szeregach ponownie zagościł optymizm i radość. Wisan tym meczem pokazał, że nie zamierza składać broni w kontekście rywalizacji o klasę okręgową. Nie wiemy, czy kryzys został definitywnie zażegnany, bo przeciwnicy powiedzmy sobie szczerze nic wielkiego nie zaprezentowali, ale to zwycięstwo powinno tchnąć w naszą drużynę nowego ducha.
LZS Wola Rzeczycka - WISAN Skopanie 1:4 (0:2)
0:1 1' Kamil Kędziora (asysta Dawid Kubisztal)
0:2 20' Kacper Lis (asysta Dawid Kubisztal)
1:2 51' Kamil Stańkowski
1:3 73' Dawid Kubisztal (asysta Marcin Hynowski)
1:4 78' Krzysztof Kubiak
WISAN: Tomasz Kryszpin - Łukasz Trzeciak (72' Krzysztof Kubiak ), Kamil Kędziora , Tomasz Szymczyk, Bartłomiej Furdyna - Mikołaj Leśniak (80' Mateusz Sabo), Marcin Hynowski, Marcin Serafin, Kacper Lis (83' Mirosław Dryka), Dawid Kubisztal (85' Mateusz Kubisztal) - Kacper Pietraszko
Sędziował: Łukasz Kijak (Nisko)
LZS Wola Rzeczycka | Statystyki meczowe | WISAN Skopanie |
---|---|---|
12 | strzały | 20 |
3 | strzały celne | 9 |
0 | spalone | 3 |
3 | rzuty rożne | 5 |