Passa czterech zwycięstw z rzędu dobiegła końca. Ekipa prowadzona przez Janusza Hynowskiego uległa Sokołowi Sokolniki 0:3. Losy spotkania zostały przesądzone już w pierwszej połowie za sprawą trafień Marcina Chmiela, Rafała Wosia oraz gola samobójczego autorstwa Mateusza Jarosza.
Rywalizacja idealnie rozpoczęła się dla przyjezdnych z Sokolnik. Strzał bez przyjęcia po dośrodkowaniu dochodzącej na długi słupek piłki sparował na rzut rożny Tomek Kryszpin. Dobra interwencja naszego bramkarza nie miała lada moment żadnego znaczenia. Marcin Chmiel zwieńczył uderzeniem głową rozegranie stałego fragmentu gry - Sokół szybko obejmuje prowadzenie. W 12 minucie zaatakowali piłkarze ze Skopania. Wrzutka z lewego skrzydła znajduje adresata w polu karnym w osobie Kacpra Lisa, który klatką piersiową zgrał futbolówkę na szesnasty metr do Marcina Serafina. Strzał naszego pomocnika nie wymagał zaprezentowania umiejętności przez golkipera rywali. Dziesięć minut potem Kacper Panek dynamicznym rajdem wyprzedził na lewej stronie boiska kilku rywali. Piłka po zagraniu naszego zawodnika zatańczyła niemal na linii bramkowej - w tej sytuacji zabrakło Mirkowi Dryce piłkarskiej pazerności, aby móc w jakikolwiek sposób dopaść do futbolówki i znaleźć drogę do siatki. W 36 minucie strata w środku pola Bartka Furdyny sprokurowała stuprocentową okazję dla przyjezdnych. Niecelne kopnięcie zawodnika Sokoła, który stanął oko w oko z Tomkiem Kryszpinem trafiło szczęśliwie do partnera z zespołu. Gracz gości nie strzelił zbyt czysto w piłkę, wobec czego akcja spaliła na panewce. Sprawa zwycięstwa rozstrzygnęła się pod koniec pierwszej połowy. Konsekwencja błędów w obronie i ustawieniu skutkowała utratą dwóch bramek. Najpierw w 41 minucie po centrze z prawej flanki sytuację wybiciem próbował wyjaśnić Mateusz Jarosz - kapitan Wisanu niefortunnie jednak pokonał własnego bramkarza. Chwilę później po krótko rozegranym rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym trafienie z bliskiej odległości zanotował Rafał Woś. Do przerwy bezdyskusyjne prowadzenie Sokoła Sokolniki.
W drugiej odsłonie ekipa Sokoła kontrolowała rezultat pojedynku, chociaż nie wypracowała sobie żadnej ewidentnej szansy podbramkowej - golkiper ze Skopania pozostawał bezrobotny. Niestety, ale jego vis a vis również nie musiał wykazywać się wyśmienitymi paradami bramkarskimi. W 54 minucie Kacper Panek mówiąc kolokwialnie zamieszał w środku pola i posłał podanie między obrońców do napastnika. Uderzenie lewą nogą Kacpra Lisa pozostawiało jednak wiele do życzenia. W 77 minucie Kacper Panek spróbował swoich sił z dystansu - lekkie kopnięcie zostało pewnie wyłapane przez Mateusza Kuszaja. Na tym „emocje” się zakończyły - druga połowa do zapomnienia.
Fakty są takie - drużyna Wisanu Skopanie zagrała słabe zawody przerywając tym samym doskonałą serię czterech wygranych z rzędu. Sokół Sokolniki mając w zanadrzu środowy pojedynek z Bukową Jastkowice oszczędzał po przerwie siły nie forsując nazbyt tempa. Nawet wtedy niebiesko - biało - zielonym nie udało się zagrozić w stopniu znacznym bramce przeciwnika. Różnica w wyszkoleniu technicznym i motorycznym była aż nadto widoczna. Na indywidualną pochwałę zasłużył wyłącznie Kacper Panek. Trzeba zresetować głowy, zapomnieć o niepowodzeniu i pełni optymizmu udać się do Nowej Sarzyny. Głowa do góry.
WISAN Skopanie - Sokół Sokolniki 0:3 (0:3)
0:1 5' Marcin Chmiel
0:2 41' Mateusz Jarosz
0:3 44' Rafał Woś
WISAN: Tomasz Kryszpin - Mikołaj Leśniak, Łukasz Trzeciak, Bartłomiej Furdyna, Mateusz Jarosz - Mirosław Dryka (64' Dominik Furdyna), Marcin Serafin, Marcin Hynowski, Kacper Panek (86' Łukasz Obara), Dominik Bogdan (52' Dawid Kubisztal) - Kacper Lis (66' Krzysztof Kubiak)
Sędziował: Marek Witoń (Kolegium Sędziów Stalowa Wola)